[ Polowanie komercyjne. Pomału sezon na polowania zbiorowe dla myśliwych zza granicy naszego kraju kończy się. Na polowanie w dniach 6,7,8 grudnia przyjechali do nas myśliwi z Holandii. Jak opowiedział mi szef grupy Jos Verhoo - myślistwo w Holandii ma zupełnie inne „oblicze „ niż w Polsce. Myśliwi w Holandii polują na zasadzie „wolnych strzelców” nie ma kół łowieckich nie ma zrzeszenia, właściciel ziemski może polować u siebie oraz udostępniać (sprzedawać) polowania innym myśliwym. Myśliwi polują na bażanty, zające, lisy, kaczki, gęsi i podobną drobną zwierzynę. Ponad 5% myśliwych to kobiety i tendencja jest rosnąca a w stosunku do liczby mieszkańców w Holandii jest więcej myśliwych niż w Polsce. Przyznał iż myślistwo w Holandii jest zagrożone przez silne lobby ekologiczne,a w holenderskim parlamencie ważą się losy łowiectwa, ekolodzy mając nieco ponad 50% poparcia chcą ograniczyć rolę myśliwych do polowań (redukcji ) wyłącznie na gęsi jako szkodnika. Myśliwych zorganizowała firma GREEN HUNTING z Poznania, obecny był jej współwłaściciel kol. Damian Dzięgielewski oraz pilot-tłumacz kol. Bartek myśliwych holenderskich to osoby o różnych zawodach, kierowca tira, budowlaniec ale także lekarz, weterynarz i emeryci (także CI którzy wyzbyli się swoich „biznesów” i teraz wypoczywają). Najstarszy ma 75 lat natomist najmłodszy 28. Część z nich to myśliwi o dużym doświadczeniem polowali w Szkocji, Belgi, Szwecji, Niemczech i na Węgrzech, szef grupy poluje średnio w Polsce 5 – 7 razy w roku chociaż u nas jest pierwszy raz. Jak widzieliśmy pierwszy dzień polowania dał nam pogodę dobrą (pomimo szalejącego w kraju huraganu Ksavery) pozostałe dwa bardzo dobrą. Królem pierwszego dnia został kol. Fons Lievens (dwa dziki) a cała grupa razem trzy, w drugim dniu było o wiele lepiej – 14 dzików i 3 kozy, królem został kol. Edwart Kint, jak to często bywa ostatni dzień był najlepszy , pozyskano trzy byki-jelenia, dwie łanie-jelenia, siedem dzików i jedna koze. Król Jochem Van koledzy holenderscy zadowoleni byli z organizacji polowania (o czym świadczyły osobiste podziękowania) chwalili zakwaterowanie oraz wyżywienie. Zapewniali nas iż w przyszłym roku będą chcieli przyjechać ponownie. DB. Andrzej Szymanek Andrzej Szymanek
Jak czytamy, na Białorusi dozwolone jest komercyjne polowanie na zwierzęta niewchodzące w skład głównej puli genowej. Do stycznia 2021 roku pula rezerwowa obejmowała stare i słabe zwierzęta. Wtedy jednak wszedł w życie dekret Rady Ministrów „O zatwierdzeniu zasad ochrony i racjonalnego użytkowania żubrów”.Żubr. Fot. Wikimedia Żubrów jest na świecie mniej niż krytycznie zagrożonych wyginięciem nosorożców czarnych, a w Polsce urządza się na nie polowania komercyjne. Spór o strzelanie w Puszczy Boreckiej do gatunku będącego naszą dumą narodową to nie problem ostatnich dni czy miesięcy. To się dzieje od lat i najwyższy czas z tym skończyć. Apel o objęcie polskich żubrów lepszą ochroną, jaki 2 stycznia wystosowała do premier Szydło organizacja Greenpeace, w ciągu zaledwie jednej doby zebrał ponad 20 tys. podpisów. Polacy protestują w ten sposób przeciwko zamiarowi odstrzelenia co 10. zwierzęcia spośród 110 żubrów żyjących w Puszczy Boreckiej na Mazurach i bliżej nieznanej liczby tych zwierząt w Puszczy Knyszyńskiej (gdzie żubrów jest około 130). Ja też podpisałam się pod tym apelem. Bo czas wreszcie z tym skończyć. Ważne jest, by nie traktować tego jako sprawy politycznej, bijącej w ten czy poprzedni rząd, bo problem jest znacznie starszy niż obecne rządy PiS. Jak to polować na żubry? Przecież to zwierzęta chronione! No właśnie tak: na żubry, zwierzęta objęte ochroną ścisłą, w Polsce organizuje się polowania, w dodatku polowania komercyjne. Na świecie żyje około 4 tys. żubrów, z czego jedna trzecia w naszym kraju. Ta populacja została z trudem odbudowana z osobników, które przetrwały w ogrodach zoologicznych, bo na wolności nie ocalał żaden (w 1919 roku w Puszczy Białowieskiej zastrzelono ostatniego wolnego żubra). Żubrów jest mniej niż zagrożonych wyginięciem niedźwiedzi polarnych (20 tys.) czy nosorożców czarnych (5 tys.). Mimo to w Polsce strzela się do żubrów. I to nie dzieje się od dziś. Do żubrów strzelano w puszczach Boreckiej i Knyszyńskiej również za poprzednich rządów. Polowanie na tak rzadkie zwierzęta jak żubry jest w mojej ocenie obniżaniem wartości i prestiżu gatunku, jest porażką naszego systemu ochrony przyrody i sposobu zarządzania populacjami żubra. Traktowanie żubrów jako zwierzyny łownej wypacza ideę ochrony, podobnie jak serwowanie kotleta z żubra w restauracji – powiedział Crazy Nauce dr hab. Rafał Kowalczyk, dyrektor Instytutu Biologii Ssaków w Białowieży i czołowy polski znawca żubrów. Notabene to ostatnie nie jest figurą retoryczną, bo sami byliśmy w Białowieży w restauracji, w której mięso z żubra widniało w karcie. Nie zamówiliśmy go, rzecz jasna. – Odstrzał żubrów, czyli gatunku chronionego, według mnie nie jest do końca zgodny z prawem, bo nie przewiduje go ani Ustawa o ochronie przyrody, ani Ustawa prawo łowieckie – dodaje dr hab. Kowalczyk. – Po drugie, żubr jest gatunkiem ściśle chronionym prawem polskim i unijnym – widnieje w załączniku IV dyrektywy siedliskowej skupiającej gatunki ściśle chronione, a nie w załączniku V, który umożliwia użytkowanie łowieckie. To stado liczy co najmniej 35 żubrów. Sfotografowaliśmy je w Narewce w Puszczy Białowieskiej we wrześniu 2016 roku. Fot. Crazy Nauka Dlaczego więc Lasy Państwowe organizują polowania na żubry? Potrzebę odstrzału żubrów Lasy Państwowe wyjaśniają trochę tak jak Japończycy tłumaczą coroczną rzeź objętych ścisłą ochroną wielorybów. Na stronie Nadleśnictwa Borki można przeczytać, że „na odstrzał maksymalnie 10 żubrów w Puszczy Boreckiej wydała Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska 14 czerwca 2016 r. Zezwolenie to obowiązuje do 31 marca 2017 r.”. Nadleśnictwo Borki wyjaśnia, że „zgodnie ze „Strategią ochrony żubra Bison bonasus dla Puszczy Boreckiej” stan tamtejszej populacji nie powinien przekraczać 95 osobników. Odstrzelone mogą zostać jedynie osobniki z widocznymi, poważnymi objawami chorobowymi, ułomnościami lub ranami uniemożliwiającymi im dalszą egzystencję”. – Na jakiej podstawie policzono, że żubrów w Puszczy Boreckiej jest za dużo? – pyta retorycznie dr hab. Kowalczyk. – Odstrzał 10 proc. populacji ma znamiona użytkowania łowieckiego, a nie ma potrzeb odstrzeliwać takiej liczby zwierząt. W Puszczy Białowieskiej, gdzie żyje ponad 570 żubrów, w 2016 roku odstrzelono jedynie trzy! Powinniśmy promować czynniki naturalne śmiertelności i nie ma nic złego w tym, że żubr zdechnie nawet ze starości. Fot. Wikimedia Nadleśnictwo Borki argumentuje dalej, że „zimą 2016 r. u żubrów w Puszczy Boreckiej stwierdzono obecność prątków gruźlicy. Ponieważ jest to bardzo niebezpieczna choroba zakaźna, istnieją obawy, że przeniosła się ona na inne zwierzęta i jest przyczyną osłabienia zaobserwowanego u niektórych zwierząt. Badania na obecność tej choroby są prowadzone u wszystkich odstrzelonych, osłabionych osobników – dzięki temu można stuprocentowo potwierdzić przypadek choroby”. Coś tu się nie zgadza. 28 grudnia 2016 roku Jarosław Krawczyk, rzecznik prasowy Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku, wydał oświadczenie, w którym napisał: „Wiosną br. stwierdzono jeden przypadek gruźlicy u żubra z Nadleśnictwa Borki. (…) Żeby uzyskać odpowiedź na pytanie, czy zły stan zdrowia u części żubrów jest spowodowany gruźlicą, musimy przeprowadzić odstrzał redukcyjny. Tylko wtedy możemy pobrać próbki do badań”. Jeśli odstrzał jest uzasadniony przypadkiem gruźlicy, to czemu działania podejmuje się teraz, a nie od momentu stwierdzenia tego przypadku? – zastanawia się dr. hab. Kowalczyk. Zastanówmy się też nad ewentualną drugą sytuacją: skoro nadleśnictwo chce strzelać do żubrów z powodu gruźlicy, którą ponoć wykryto dopiero zimą 2016 roku, to dlaczego wystąpiło o zezwolenie na odstrzał już 14 czerwca 2016 roku? Odpowiedź prawdopodobnie widnieje w cenniku polowań, który zamieszczono na jednej z podstron Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku. Napisano tam, że termin polowań na żubry trwa od listopada do końca lutego. Trzeba się więc spieszyć, żeby jeszcze w tym sezonie postrzelać do tych zwierząt. A co z gruźlicą? „Badania na obecność tej choroby są prowadzone u wszystkich odstrzelonych, osłabionych osobników – dzięki temu można stuprocentowo potwierdzić przypadek choroby” – pisze Nadleśnictwo Borki. – Owszem, najpewniejsza jest sekcja pośmiertna i badanie pobranych próbek, ale można też wykonać test tuberkulinowy, tyle że trzeba zwierzę dwukrotnie uśpić – mówi dr hab. Kowalczyk. To wymaga wysiłku i jest drogie. Łatwiej zabić żubra. Ile kosztuje zabicie żubra? Nadleśnictwo Borki cytuje zdanie prof. Wandy Olech-Piaseckiej będącej dziekanem wydziału Nauk o Zwierzętach SGGW w Warszawie i prezesem Stowarzyszenia Miłośników Żubrów: „Lasy Państwowe na sprzedaży takiego odstrzału nic nie zarabiają, bo uzyskane w ten sposób pieniądze pokrywają tylko bardzo niewielką część ponoszonych przez nie kosztów. Jeśli więc żubr ma być zabity, to czy nie lepiej, żeby zrobił to ktoś, kto chce za to zapłacić, a nie ktoś, komu trzeba zapłacić?”. Lasy Państwowe nic nie zarabiają na odstrzale żubrów? Zarabiają, i to sporo. We wspomnianym już cenniku można przeczytać, że dzień polowania indywidualnego na żubra kosztuje 560 zł. No faktycznie, nie majątek. Ale, ale! Za postrzelenie żubra trzeba zapłacić 12 200 zł, a za trofeum złoto-medalowe (czyli spreparowane urożenie i surową skórę) żubra-byka co najmniej 36 tys. zł. Za najtańsze trofeum, żubra-krowy, należy się Lasom Państwowym 12 200 zł. – W Borkach na żubry poluje się od kilkunastu lat, przywozi się też tam żubry z ośrodków hodowli w Polsce, aby je przeznaczyć na odstrzał komercyjny – dodaje dr hab. Kowalczyk. „W Nadleśnictwie Borki na Mazurach selektywny odstrzał żubrów prowadzony jest od wielu lat. Odstrzałów tych nie dokonują leśnicy, ale są one sprzedawane myśliwym z całego świata, a pieniądze uzyskane w ten sposób przeznaczane są na utrzymanie stada. W przeszłości w Puszczy Boreckiej na żubra polował król Hiszpanii Juan Carlos” – napisał serwis PAP Nauka w Polsce. Jak wygląda zabicie żubra? Myśliwy podjeżdża samochodem, podchodzi do żubra na odległość kilkudziesięciu kroków i strzela jak do tarczy. Bardziej przypomina to egzekucję niż polowanie, bo żubry są przyzwyczajone do obecności człowieka i nie uciekają. Kiedy byliśmy w Puszczy Białowieskiej, z przewodnikiem podchodziliśmy żyjące tam żubry – rzecz jasna po to, żeby je podziwiać, a nie do nich strzelać. Bez najmniejszego trudu, na otwartym polu podeszłam do grupki żubrów z wycelowanym aparatem na odległość około 30 metrów. Tylko podniosły łby, żeby spojrzeć na intruza. Tak samo odnoszą się, na swoje nieszczęście, do myśliwych. Żubry napotkane przez nas w okolicach Narewki. Zdjęcie zrobione z odległości około 30 metrów. Fot. Crazy Nauka Przeciw strzelaniu do żubrów od dawna protestuje środowisko naukowe Tak temat strzelania do żubrów pisała w 2015 roku Państwowa Rada Ochrony Przyrody poprzedniej kadencji: „Coraz częstsze głosy o przegęszczeniu krajowych populacji i konieczności regulacji ich liczebności poprzez komercyjne polowania nie znajdują potwierdzenia we współczesnej wiedzy i wynikach badań naukowych. Nie uwzględniają też światowych standardów w zarządzaniu populacjami dużych ssaków i prowadzą do zmniejszenia społecznej akceptacji dla obecności żubrów w środowisku naturalnym. Zdaniem Rady to śmiertelność naturalna, a nie odstrzał, powinna odgrywać zasadniczą rolę w kształtowaniu dynamiki i struktury populacji żubra. Sposób prowadzenia redukcji populacji poprzez polowania dla trofeów jest też co najmniej kontrowersyjny w świetle prawa obowiązującego w Polsce i Unii Europejskiej.” Nie jesteśmy krajem Trzeciego Świata, żeby stosować trophy hunting. Jesteśmy krajem rozwiniętym i powinno być nas stać na ochronę tak rzadkiego gatunku jak żubry. Nie powinniśmy zarabiać na ochronę przez polowania – mówi dr hab. Kowalczyk. Czas skończyć z tym okrutnym i kompromitującym nas jako Polaków procederem.mTqfOB.